Wpisy archiwalne w kategorii
cyklhorda
Dystans całkowity: | 1592.50 km (w terenie 116.00 km; 7.28%) |
Czas w ruchu: | 97:44 |
Średnia prędkość: | 16.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.65 km/h |
Suma podjazdów: | 376 m |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 75.83 km i 4h 39m |
Więcej statystyk |
Rozwieszanie plakatów na ŚC
Czwartek, 30 maja 2013 Kategoria Klaster, cyklhorda
Km: | 40.06 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 17.94 |
Pr. maks.: | 45.36 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zawiesiłem: Głębokie, Bartoszewo, Sławoszewo, Dobra, Lubieszyn, Skarbimierzyce.
przy okazji, (o mało go nie przydeptałem) miałem sposobność zaobserwować jak mały wąż zjada dużą żabę
Plakat na Święto Cykliczne w Dobrej© hombredelrio
Plakat na ŚC w Skarbimierzycach© hombredelrio
przy okazji, (o mało go nie przydeptałem) miałem sposobność zaobserwować jak mały wąż zjada dużą żabę
19 Tour de Natur czyli Deszcze Niespokojne
Niedziela, 26 maja 2013 Kategoria cyklhorda, Klaster
Km: | 131.08 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:21 | km/h: | 17.83 |
Pr. maks.: | 41.51 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych - początek operacji berlińskiej, czyli zdobycie przyczółków na zachodnim brzegu Odry i wyjście na rubież obronną w okolicy wsi Criewen - zakończył się pełnym sukcesem.
miejsce koncentracji
"... a trzeci baon bagnet już nasadza,
po pięć granatów przywiesza na pas...
... każdy ma pietra, ale się nie zdradza
ranny porucznik patrzy się na nas..."
O godzinie 7 grupa armii podeszła w rejon wsi Rosówek, gdzie dołączyły do nich oddziały uderzeniowe Gwardii wspomagane jednostkami hinduskimi.
Silni, zwarci, gotowi...
"... nie było tam czasu panien miłować,
z rana do wieczora, z wieczora do rana
mus rowerować, mus rowerować..."
Gartz wzięty!!!
"...a wtem lotnictwo się pojawiło..."
"...przed nami Odra szarą wodą płynie,
...stoi na brzegu pograniczny słup..."
a "wiatr w burzanach cichuteńko łka"
wiele przeszliśmy rzek
aby tryumfalnie wjechać do Schwedt
"...od Rosyji jadę, szabelkę troczę..."
Wały przeciwpowodziowe utrudniały forsowanie rzeki, ale starannie wykonany manewr oskrzydlający przełamał główny pas obronny, co pozwoliło wbić się klinem w rubież końcową operacji odrzańskiej.
i można już wznieś toast za zwycięstwo...
Jeszcze tylko w namiocie polowym odprawa wojsk sprzymierzonych
gdzie za męstwo w boju zostały odznaczone:
Radziecko-Polski Pułk Biologiczno-Chemiczny
Samodzielny Szwadron Lotniczy Ił-2 Sturmowik
oraz specjalne wyróżnienie dla Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego
"...Tawarisz salwą znak z katiuszy daje
A czołg jak buhaj ryczy pośród min
7 kompania z okopów powstaje
I z głośnym krzykiem pójdzie na Berlin..."
miejsce koncentracji
"... a trzeci baon bagnet już nasadza,
po pięć granatów przywiesza na pas...
... każdy ma pietra, ale się nie zdradza
ranny porucznik patrzy się na nas..."
O godzinie 7 grupa armii podeszła w rejon wsi Rosówek, gdzie dołączyły do nich oddziały uderzeniowe Gwardii wspomagane jednostkami hinduskimi.
Silni, zwarci, gotowi...
"... nie było tam czasu panien miłować,
z rana do wieczora, z wieczora do rana
mus rowerować, mus rowerować..."
Gartz wzięty!!!
"...a wtem lotnictwo się pojawiło..."
"...przed nami Odra szarą wodą płynie,
...stoi na brzegu pograniczny słup..."
a "wiatr w burzanach cichuteńko łka"
wiele przeszliśmy rzek
aby tryumfalnie wjechać do Schwedt
"...od Rosyji jadę, szabelkę troczę..."
Wały przeciwpowodziowe utrudniały forsowanie rzeki, ale starannie wykonany manewr oskrzydlający przełamał główny pas obronny, co pozwoliło wbić się klinem w rubież końcową operacji odrzańskiej.
i można już wznieś toast za zwycięstwo...
Jeszcze tylko w namiocie polowym odprawa wojsk sprzymierzonych
gdzie za męstwo w boju zostały odznaczone:
Radziecko-Polski Pułk Biologiczno-Chemiczny
Samodzielny Szwadron Lotniczy Ił-2 Sturmowik
oraz specjalne wyróżnienie dla Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego
"...Tawarisz salwą znak z katiuszy daje
A czołg jak buhaj ryczy pośród min
7 kompania z okopów powstaje
I z głośnym krzykiem pójdzie na Berlin..."
13 Rodzinny Rajd Rowerowy w Policach
Sobota, 13 kwietnia 2013 Kategoria cyklhorda
Km: | 64.23 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 03:52 | km/h: | 16.61 |
Pr. maks.: | 36.77 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Całkiem fajna impreza.
Na koniec była kiełbaska z grilla i kawka. W drodze powrotnej załapałem się nawet na grad.
Aha, było też losowanie nagród w tym głównej - plecaka z zawartością... zgadnijcie kto wygrał?
Na koniec była kiełbaska z grilla i kawka. W drodze powrotnej załapałem się nawet na grad.
Aha, było też losowanie nagród w tym głównej - plecaka z zawartością... zgadnijcie kto wygrał?
Marcowe Ognisko nad Gunicą
Sobota, 2 marca 2013 Kategoria cyklhorda
Km: | 73.00 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 04:42 | km/h: | 15.53 |
Pr. maks.: | 41.87 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Co mają wspólnego butelka whisky i intensywna wycieczka rowerowa?
Ano to, że obydwie te rzeczy powalają. Różnica natomiast zauważalna jest dopiero na drugi dzień - do wyboru kac lub zakwasy.
Po długim zimowaniu z opcją pierwszą zdecydowałem że czas na odmianę, zwłaszcza że obiecywali tempo piknikowe.
Zbiórka godz. 9.30 - przy słonecznej pogodzie i jeziorku Słonecznym. Nawet nie zakładałem rękawiczek.
Chwilę potem pani z Opla miała bliskie spotkanie z Filipinkami, takie małe bum:
Po przebrnięciu przez ulice miasta, wyjechaliśmy na wprawdzie jeszcze nie zielone ale już pozbawione śniegu pola.
Na pieszo-rowerowym przejściu granicznym w okolicy Bobolina zarządzono krótki odpoczynek... na dymka:
I dalej w drogę po czyściutkim, gładziutkim jak stół, niemieckim asfalciku:
Przez chwilę było z górki, więc masą swą wyprzedziłem grupę i udało mi się nawet cyknąć kilka fotek en face...
Opustoszały spichlerz w Grambow...
Zwiedzanie albo palenie, wybór należy do ciebie!!!
A cóż to za panienka wygląda z okienka?
... nie panienka, to tylko Monter.
A potem był różowy rower zachęcający rowerzystów do skorzystania z bufetu...
Przy chałupie krytej strzechą i drugiej zrujnowanej kolejna przerwa, podczas której nie tylko zdążyłem zapalić ale również udało mi się zjeść kanapkę...
Po stronie niemieckiej zawitaliśmy nad jeszcze skute, chociaż cienkim lodem jeziorko Obersee ale ostry zachodni wiatr nie pozwolił na dłuższe biesiadowanie...
Wraz z przybywaniem na liczniku kilometrów, ubywało sił. Zajechaliśmy, tym razem nad częściowo nasze jezioro Stolsko, gdzie planowana była finałowa uczta ale ponieważ tam równie ostro zawiewało, zrezygnowano z tego pomysłu. Udaliśmy się w kierunku Szczecina z nadzieją że po drodze znajdzie się jakieś miejsce na biesiadę i w miarę osłonięte od wiatru. Takie miejsce znalazło się dopiero nad rzeczką Gunicą, opodal Tanowa, gdzie w drugim podejściu udało się rozpalić upragniony ogień i upiec na nim kiełbaski o zróżnicowanej zawartości.
Były jeszcze zabawy z dużym nożem...
... po czym wszyscy zaczęli się nagle śpieszyć.
Do grupy dotarłem dopiero na Głębokim, gdzie się pożegnaliśmy. A ja już na totalnym luzie, spokojnie, nie nerwowo sobie zapaliłem, po czym przez Goplanę, Arkonkę, alejką parkową wróciłem do domu...
... i padłem.
Ano to, że obydwie te rzeczy powalają. Różnica natomiast zauważalna jest dopiero na drugi dzień - do wyboru kac lub zakwasy.
Po długim zimowaniu z opcją pierwszą zdecydowałem że czas na odmianę, zwłaszcza że obiecywali tempo piknikowe.
Zbiórka godz. 9.30 - przy słonecznej pogodzie i jeziorku Słonecznym. Nawet nie zakładałem rękawiczek.
Chwilę potem pani z Opla miała bliskie spotkanie z Filipinkami, takie małe bum:
Po przebrnięciu przez ulice miasta, wyjechaliśmy na wprawdzie jeszcze nie zielone ale już pozbawione śniegu pola.
Na pieszo-rowerowym przejściu granicznym w okolicy Bobolina zarządzono krótki odpoczynek... na dymka:
I dalej w drogę po czyściutkim, gładziutkim jak stół, niemieckim asfalciku:
Przez chwilę było z górki, więc masą swą wyprzedziłem grupę i udało mi się nawet cyknąć kilka fotek en face...
Opustoszały spichlerz w Grambow...
Zwiedzanie albo palenie, wybór należy do ciebie!!!
A cóż to za panienka wygląda z okienka?
... nie panienka, to tylko Monter.
A potem był różowy rower zachęcający rowerzystów do skorzystania z bufetu...
Przy chałupie krytej strzechą i drugiej zrujnowanej kolejna przerwa, podczas której nie tylko zdążyłem zapalić ale również udało mi się zjeść kanapkę...
Po stronie niemieckiej zawitaliśmy nad jeszcze skute, chociaż cienkim lodem jeziorko Obersee ale ostry zachodni wiatr nie pozwolił na dłuższe biesiadowanie...
Wraz z przybywaniem na liczniku kilometrów, ubywało sił. Zajechaliśmy, tym razem nad częściowo nasze jezioro Stolsko, gdzie planowana była finałowa uczta ale ponieważ tam równie ostro zawiewało, zrezygnowano z tego pomysłu. Udaliśmy się w kierunku Szczecina z nadzieją że po drodze znajdzie się jakieś miejsce na biesiadę i w miarę osłonięte od wiatru. Takie miejsce znalazło się dopiero nad rzeczką Gunicą, opodal Tanowa, gdzie w drugim podejściu udało się rozpalić upragniony ogień i upiec na nim kiełbaski o zróżnicowanej zawartości.
Były jeszcze zabawy z dużym nożem...
... po czym wszyscy zaczęli się nagle śpieszyć.
Do grupy dotarłem dopiero na Głębokim, gdzie się pożegnaliśmy. A ja już na totalnym luzie, spokojnie, nie nerwowo sobie zapaliłem, po czym przez Goplanę, Arkonkę, alejką parkową wróciłem do domu...
... i padłem.
Tropienie lisicy
Niedziela, 4 listopada 2012 Kategoria cyklhorda
Km: | 46.00 | Km teren: | 6.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 16.24 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zalesie nocą
Sobota, 6 października 2012 Kategoria cyklhorda
Km: | 48.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:46 | km/h: | 17.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miroszewo
Sobota, 29 września 2012 Kategoria cyklhorda
Km: | 92.00 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 05:41 | km/h: | 16.19 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podczas wrześniowej masy krytycznej podjechał do mnie KaJacek z zapytaniem czy jadę jutro na wycieczkę, organizowaną przez Montera. Prawdę mówiąc zbyt daleka wyprawa nie uśmiechała mi się, ponieważ na wieczór byłem już umówiony z butelką szkockiej a zbytnie zmęczenie nie pozwala na dotrzymanie damie towarzystwa.
Pomyślałem jednak: a co mi tam, pojadę najwyżej kawałek z grupą a jak narzucą zbyt wysokie tempo to odbiję gdzieś do gastronomii na obiadek. Pogoda też zapowiadała się sprzyjająca.
Punkt zborny godz. 9.30 - Głębokie - stawiło się 7 osób, w Tanowie dobił jeszcze Artur z Polic
Początkowy plan był taki, aby zobaczyć na jakim etapie robót jest droga Dobieszczyn - Nowe Warpno. Okazało się że droga częściowo zerwana z całkowitym zakazem ruchu, ale przejezdna - nawet niektórym zmotoryzowanym grzybiarzom (de facto mocno zawiedzionym) udało się wjechać. Spotkaliśmy też kilka koparek i nawet - pomimo wolnej soboty - pracujących. Dzięki niesprzyjającym warunkom drogowym tempo było wręcz idealne dla mnie, więc nie zachodziła konieczność odłączenia od grupy. Przerwy też nie były ograniczane czasowo.
Kilka fotek z drogi:
Po drodze zastanawialiśmy się gdzie dalej jedziemy: do Nowego Warpna a może by tak do Niemiec? Nieśmiało zaproponowałem: a może do Miroszewa? I moja propozycja ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu została zaaprobowana. Niestety, okazało się że trakt wiodący do celu został zawalony przez siekierezadę. Ale mając ze sobą specjalistę od skrótów, nie było większych problemów (poza chwilowo zaginionym w akcji Romanem) z dotarciem na miejsce.
Miroszewo - sentymentalna podróż do przeszłości, miejsce pękania cnót, ideałów, mitów i flaszek. Słowem stanica harcerska. Położona na pięknym klifie z lęgowiskiem jaskółki brzegówki. Zachowała się nawet resztka mojego malunku:
I tutaj zdecydowaliśmy się na dłuższy wypoczyn (znalazł się też Roman).
Bronik pozujący do fotki:
Nie trzeba jechać do Dani aby zobaczyć syrenkę tu mamy swojską:
I dwa gatunki ptactwa wodnego chwalącego się swym uskrzydleniem:
Piękne słoneczko i wyjątkowo bezwietrzny zalew rozleniwiły towarzystwo.
Podczas błogiego nicnierobienia rozmowa zeszła na temat różnorakich dań, co przypomniało mi że jeszcze nic nie jadłem a i dobry obiad miał być głównym celem wycieczki. Trzeba było trąbić wsiadanego.
Droga powrotna wiodła przez Podgrodzie, które załapało się na zastrzyk gotówki i przechodzi gruntowną renowację:
Planowaliśmy wracać przez Trzebież, ale dała znać o sobie kontuzja kolana więc wybrałem krótszą drogę powrotną. Artur odbił na Police, Bronik się spieszył, Ania, Monter i Roman też nie planowali zahaczenia o jadłodajnię. Natomiast Maria, Jacek i ja w nostalgicznym nastroju odchodzącego lata i jako ostatni goście sezonu w opustoszałej już karczmie biesiadnej Bartoszewo, uraczyliśmy się smacznym obiadkiem, któremu z wolna towarzyszył już jesienny deszcz.
Pomyślałem jednak: a co mi tam, pojadę najwyżej kawałek z grupą a jak narzucą zbyt wysokie tempo to odbiję gdzieś do gastronomii na obiadek. Pogoda też zapowiadała się sprzyjająca.
Punkt zborny godz. 9.30 - Głębokie - stawiło się 7 osób, w Tanowie dobił jeszcze Artur z Polic
Początkowy plan był taki, aby zobaczyć na jakim etapie robót jest droga Dobieszczyn - Nowe Warpno. Okazało się że droga częściowo zerwana z całkowitym zakazem ruchu, ale przejezdna - nawet niektórym zmotoryzowanym grzybiarzom (de facto mocno zawiedzionym) udało się wjechać. Spotkaliśmy też kilka koparek i nawet - pomimo wolnej soboty - pracujących. Dzięki niesprzyjającym warunkom drogowym tempo było wręcz idealne dla mnie, więc nie zachodziła konieczność odłączenia od grupy. Przerwy też nie były ograniczane czasowo.
Popasik za Dobieszczynem© hombredelrio
Kilka fotek z drogi:
Maria na przebudowywanej drodze© hombredelrio
KaJacek na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Roman na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Grupa na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Artur na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Piękny las bez samochodów© hombredelrio
Maria i Monter© hombredelrio
Krzysztof "Monter"© hombredelrio
Po drodze zastanawialiśmy się gdzie dalej jedziemy: do Nowego Warpna a może by tak do Niemiec? Nieśmiało zaproponowałem: a może do Miroszewa? I moja propozycja ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu została zaaprobowana. Niestety, okazało się że trakt wiodący do celu został zawalony przez siekierezadę. Ale mając ze sobą specjalistę od skrótów, nie było większych problemów (poza chwilowo zaginionym w akcji Romanem) z dotarciem na miejsce.
Miroszewo - sentymentalna podróż do przeszłości, miejsce pękania cnót, ideałów, mitów i flaszek. Słowem stanica harcerska. Położona na pięknym klifie z lęgowiskiem jaskółki brzegówki. Zachowała się nawet resztka mojego malunku:
resztka pierwszego harcerza© hombredelrio
I tutaj zdecydowaliśmy się na dłuższy wypoczyn (znalazł się też Roman).
Grupa na klifie© hombredelrio
Bronik pozujący do fotki:
Bronik nad zalewem© hombredelrio
Nie trzeba jechać do Dani aby zobaczyć syrenkę tu mamy swojską:
I dwa gatunki ptactwa wodnego chwalącego się swym uskrzydleniem:
łabędź i kormoran© hombredelrio
Piękne słoneczko i wyjątkowo bezwietrzny zalew rozleniwiły towarzystwo.
Ania, Monter, Artur© hombredelrio
Pełen relaks nad zalewem© hombredelrio
Podczas błogiego nicnierobienia rozmowa zeszła na temat różnorakich dań, co przypomniało mi że jeszcze nic nie jadłem a i dobry obiad miał być głównym celem wycieczki. Trzeba było trąbić wsiadanego.
Droga powrotna wiodła przez Podgrodzie, które załapało się na zastrzyk gotówki i przechodzi gruntowną renowację:
fontanna w Podgrodziu© hombredelrio
doszedł Jacek© hombredelrio
Planowaliśmy wracać przez Trzebież, ale dała znać o sobie kontuzja kolana więc wybrałem krótszą drogę powrotną. Artur odbił na Police, Bronik się spieszył, Ania, Monter i Roman też nie planowali zahaczenia o jadłodajnię. Natomiast Maria, Jacek i ja w nostalgicznym nastroju odchodzącego lata i jako ostatni goście sezonu w opustoszałej już karczmie biesiadnej Bartoszewo, uraczyliśmy się smacznym obiadkiem, któremu z wolna towarzyszył już jesienny deszcz.
Karczma w Bartoszewie© hombredelrio
Karkóweczka z Kasztelanem© hombredelrio
Greifswald-Wolgast-Anklam
Sobota, 11 sierpnia 2012 Kategoria cyklhorda
Km: | 105.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:47 | km/h: | 18.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
kiedyś będzie relacja...
Pętelka niemiecka
Sobota, 21 lipca 2012 Kategoria cyklhorda
Km: | 106.00 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 06:08 | km/h: | 17.28 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
oczekuje opisu
Rajd w Dobrej
Sobota, 16 czerwca 2012 Kategoria cyklhorda
Km: | 53.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:09 | km/h: | 16.83 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 90m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rajd rowerowy w Dobrej, zorganizowany przez LGD (Lokalna Grupa Działania) - Dobre Gminy. Schematem przypominająca Tour de Natur, może trochę skromniejsza ale za to bardziej przejrzysta ze względu na brak bariery językowej. Jedną z intrygujących atrakcji miało być poszukiwanie skarbu w Stolcu.
Był nawet wątek na forum, bez większego zainteresowania.
Sporo osób, zwłaszcza z gmin bardziej oddalonych zostało dowiezionych samochodami z przyczepkami na rowery. Ze Szczecina spotkałem Janusza, poznałem Włodka - który ma zamiar zapisać się do RS, samochodem dojechał też Tomek z rodziną.
Był nawet wątek na forum, bez większego zainteresowania.
Sporo osób, zwłaszcza z gmin bardziej oddalonych zostało dowiezionych samochodami z przyczepkami na rowery. Ze Szczecina spotkałem Janusza, poznałem Włodka - który ma zamiar zapisać się do RS, samochodem dojechał też Tomek z rodziną.