Miroszewo
Sobota, 29 września 2012 Kategoria cyklhorda
Km: | 92.00 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 05:41 | km/h: | 16.19 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Hercules Leonardo | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podczas wrześniowej masy krytycznej podjechał do mnie KaJacek z zapytaniem czy jadę jutro na wycieczkę, organizowaną przez Montera. Prawdę mówiąc zbyt daleka wyprawa nie uśmiechała mi się, ponieważ na wieczór byłem już umówiony z butelką szkockiej a zbytnie zmęczenie nie pozwala na dotrzymanie damie towarzystwa.
Pomyślałem jednak: a co mi tam, pojadę najwyżej kawałek z grupą a jak narzucą zbyt wysokie tempo to odbiję gdzieś do gastronomii na obiadek. Pogoda też zapowiadała się sprzyjająca.
Punkt zborny godz. 9.30 - Głębokie - stawiło się 7 osób, w Tanowie dobił jeszcze Artur z Polic
Początkowy plan był taki, aby zobaczyć na jakim etapie robót jest droga Dobieszczyn - Nowe Warpno. Okazało się że droga częściowo zerwana z całkowitym zakazem ruchu, ale przejezdna - nawet niektórym zmotoryzowanym grzybiarzom (de facto mocno zawiedzionym) udało się wjechać. Spotkaliśmy też kilka koparek i nawet - pomimo wolnej soboty - pracujących. Dzięki niesprzyjającym warunkom drogowym tempo było wręcz idealne dla mnie, więc nie zachodziła konieczność odłączenia od grupy. Przerwy też nie były ograniczane czasowo.
Kilka fotek z drogi:
Po drodze zastanawialiśmy się gdzie dalej jedziemy: do Nowego Warpna a może by tak do Niemiec? Nieśmiało zaproponowałem: a może do Miroszewa? I moja propozycja ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu została zaaprobowana. Niestety, okazało się że trakt wiodący do celu został zawalony przez siekierezadę. Ale mając ze sobą specjalistę od skrótów, nie było większych problemów (poza chwilowo zaginionym w akcji Romanem) z dotarciem na miejsce.
Miroszewo - sentymentalna podróż do przeszłości, miejsce pękania cnót, ideałów, mitów i flaszek. Słowem stanica harcerska. Położona na pięknym klifie z lęgowiskiem jaskółki brzegówki. Zachowała się nawet resztka mojego malunku:
I tutaj zdecydowaliśmy się na dłuższy wypoczyn (znalazł się też Roman).
Bronik pozujący do fotki:
Nie trzeba jechać do Dani aby zobaczyć syrenkę tu mamy swojską:
I dwa gatunki ptactwa wodnego chwalącego się swym uskrzydleniem:
Piękne słoneczko i wyjątkowo bezwietrzny zalew rozleniwiły towarzystwo.
Podczas błogiego nicnierobienia rozmowa zeszła na temat różnorakich dań, co przypomniało mi że jeszcze nic nie jadłem a i dobry obiad miał być głównym celem wycieczki. Trzeba było trąbić wsiadanego.
Droga powrotna wiodła przez Podgrodzie, które załapało się na zastrzyk gotówki i przechodzi gruntowną renowację:
Planowaliśmy wracać przez Trzebież, ale dała znać o sobie kontuzja kolana więc wybrałem krótszą drogę powrotną. Artur odbił na Police, Bronik się spieszył, Ania, Monter i Roman też nie planowali zahaczenia o jadłodajnię. Natomiast Maria, Jacek i ja w nostalgicznym nastroju odchodzącego lata i jako ostatni goście sezonu w opustoszałej już karczmie biesiadnej Bartoszewo, uraczyliśmy się smacznym obiadkiem, któremu z wolna towarzyszył już jesienny deszcz.
Pomyślałem jednak: a co mi tam, pojadę najwyżej kawałek z grupą a jak narzucą zbyt wysokie tempo to odbiję gdzieś do gastronomii na obiadek. Pogoda też zapowiadała się sprzyjająca.
Punkt zborny godz. 9.30 - Głębokie - stawiło się 7 osób, w Tanowie dobił jeszcze Artur z Polic
Początkowy plan był taki, aby zobaczyć na jakim etapie robót jest droga Dobieszczyn - Nowe Warpno. Okazało się że droga częściowo zerwana z całkowitym zakazem ruchu, ale przejezdna - nawet niektórym zmotoryzowanym grzybiarzom (de facto mocno zawiedzionym) udało się wjechać. Spotkaliśmy też kilka koparek i nawet - pomimo wolnej soboty - pracujących. Dzięki niesprzyjającym warunkom drogowym tempo było wręcz idealne dla mnie, więc nie zachodziła konieczność odłączenia od grupy. Przerwy też nie były ograniczane czasowo.
Popasik za Dobieszczynem© hombredelrio
Kilka fotek z drogi:
Maria na przebudowywanej drodze© hombredelrio
KaJacek na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Roman na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Grupa na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Artur na przebudowywanej drodze© hombredelrio
Piękny las bez samochodów© hombredelrio
Maria i Monter© hombredelrio
Krzysztof "Monter"© hombredelrio
Po drodze zastanawialiśmy się gdzie dalej jedziemy: do Nowego Warpna a może by tak do Niemiec? Nieśmiało zaproponowałem: a może do Miroszewa? I moja propozycja ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu została zaaprobowana. Niestety, okazało się że trakt wiodący do celu został zawalony przez siekierezadę. Ale mając ze sobą specjalistę od skrótów, nie było większych problemów (poza chwilowo zaginionym w akcji Romanem) z dotarciem na miejsce.
Miroszewo - sentymentalna podróż do przeszłości, miejsce pękania cnót, ideałów, mitów i flaszek. Słowem stanica harcerska. Położona na pięknym klifie z lęgowiskiem jaskółki brzegówki. Zachowała się nawet resztka mojego malunku:
resztka pierwszego harcerza© hombredelrio
I tutaj zdecydowaliśmy się na dłuższy wypoczyn (znalazł się też Roman).
Grupa na klifie© hombredelrio
Bronik pozujący do fotki:
Bronik nad zalewem© hombredelrio
Nie trzeba jechać do Dani aby zobaczyć syrenkę tu mamy swojską:
I dwa gatunki ptactwa wodnego chwalącego się swym uskrzydleniem:
łabędź i kormoran© hombredelrio
Piękne słoneczko i wyjątkowo bezwietrzny zalew rozleniwiły towarzystwo.
Ania, Monter, Artur© hombredelrio
Pełen relaks nad zalewem© hombredelrio
Podczas błogiego nicnierobienia rozmowa zeszła na temat różnorakich dań, co przypomniało mi że jeszcze nic nie jadłem a i dobry obiad miał być głównym celem wycieczki. Trzeba było trąbić wsiadanego.
Droga powrotna wiodła przez Podgrodzie, które załapało się na zastrzyk gotówki i przechodzi gruntowną renowację:
fontanna w Podgrodziu© hombredelrio
doszedł Jacek© hombredelrio
Planowaliśmy wracać przez Trzebież, ale dała znać o sobie kontuzja kolana więc wybrałem krótszą drogę powrotną. Artur odbił na Police, Bronik się spieszył, Ania, Monter i Roman też nie planowali zahaczenia o jadłodajnię. Natomiast Maria, Jacek i ja w nostalgicznym nastroju odchodzącego lata i jako ostatni goście sezonu w opustoszałej już karczmie biesiadnej Bartoszewo, uraczyliśmy się smacznym obiadkiem, któremu z wolna towarzyszył już jesienny deszcz.
Karczma w Bartoszewie© hombredelrio
Karkóweczka z Kasztelanem© hombredelrio
komentarze
skoro tak wszyscy komentatorzy zaczynają od "no,no" , to ja też się dołączę: No, no marnujesz talent pisarski i zdjęcia, które ukrywasz w swoim aparacie, przed światem:)
Bronik - 21:44 piątek, 5 października 2012 | linkuj
No no. Ja też chcę tak pojeścić w Miroszewie. Może być karkówka i frytki.
Gość - 11:00 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
No,no, Miroszewo bardzo fajne miejsce na biwak :)
monter61 - 07:07 wtorek, 2 października 2012 | linkuj
No,no .
Widzę że nie tylko coraz dalej jeździsz ale jeszcze "focisz'' i robisz sprawozdania z wycieczek.
No,, no. siwobrody - 18:29 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Widzę że nie tylko coraz dalej jeździsz ale jeszcze "focisz'' i robisz sprawozdania z wycieczek.
No,, no. siwobrody - 18:29 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
No to mieliście piękną spokojną wycieczkę ....Miroszewo też trochę pamiętam , z dawnych lat :)
tunislawa - 18:00 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj
Komentuj